2022-02-15

 Lubię niebieski kolor

    W szafie mam dużo niebieskiego, kwiatki też lubię niebieskie ale ten post jest dla niebieskiego nieba i wody. Czyli znowu byłam na stawach i skupię się na krajobrazach stawów z przyległościami, szaro-beżowych trawach i trzcinach a przy okazji ptakach.

    Była sikora uboga, dużo bogatek, kowaliki, czyże i dzięcioły. Były też sroki i sójki. Dzięciołów było cztery, urządzały gonitwy i wydawały swoje głośne dźwięki, a stukanie rozlegało się szeroko.





Przyglądnęłam się naszym łabędziom i ich nóżkom. Nasza łabędzica przylatująca tu od kilku lat była obrączkowana w Gdańsku. Łabędzie nie były zainteresowane moją marchewką.




Krzyżówek pływało dużo. A te stały w płytkiej wodzie.


Dalej to już długi spacer wokół rozległych stawów i po groblach.













2022-02-13

 Wymarzona pogoda

    Ciąg dalszy cudownej słonecznej aury w niedzielę, chociaż rano mróz -3 stopnie Celsjusza. Odwiedziłam tylko bliską okolicę; park i okolice rzeki. W parki jak wiosną śpiewają ptaki. Już z daleka słychać głosy dzięcioła zielonego. W najbliższej okolicy jest ich przynajmniej kilka. Podobno w całej Polsce mają trend wzrostowy ( 8% rocznie w ostatnich latach). Siedział bardzo wysoko świetnie widoczny, połyskujący w słońcu żółtym brzuszkiem. Głośno nawoływał.

                                 


Dobrze były też widoczne grubodzioby. Te z kolei chwaliły się brązowymi czapeczkami i wielkim dziobem. 


Przyszłyśmy bez orzechów i wiewiórka była tym bardzo zniesmaczona.


Tuż za rzeką rozlegały się głosy bażantów. Mignął jeden przez pole, nie zdążyłam go namierzyć ale później w trawie spostrzegłam przy dużym zoomie samicę bażanta i i samca. Wszystko się działo w tej kępie traw z lewej strony brzóz.




Tutaj też  dzwońce, gile, 
grubodzioby, mazurki, trznadle, dzięcioł zielony...







...a srok bez liku.



2022-02-12

 Ciepły luty

    Korzystamy ze słonecznej pogody i jedziemy do lasu. Zahaczyłyśmy o stawy, bo trzeba do ptasiej stołówki coś dorzucić. Już od miejsca postojowego koło stawów widać że pomysł na odwiedzenie lasu miało wielu. Z daleka widać dwa bielejące punkty na najbliższym stawie. Przyjdzie czas na łabędzie, najpierw idziemy do drobnych ptaszków. Dzisiaj są bogatki, modraszki, czyże, pełzacz i dzięcioł duży.





Czyż był bardzo odważny, pozwolił się fotografować i filmować do woli. Wracamy nad stawy, łabędzie już zainteresowane ludźmi płyną w naszą stronę.


Radość wielka, bo łabędzica to nasza stała mieszkanka stawów. Podobno okres zamarzniętych stawów spędziła w Krakowie (internetowe wiadomości szybko się rozchodzą). A że to ona jest dowód w postaci obrączki. Latem tamtego roku zginął jej partner i martwiliśmy się czy poradzi sobie samotna. Wróciła w towarzystwie.






Stawy w słońcu pięknie się prezentują.




Idziemy dalej w las. Trzeba przekroczyć obwodnicę, pozamykać bramy i cieszyć się wolnością. Przy ścieżce sporo biegaczy, rowerzystów i spacerowiczów. Całą drogę towarzyszy nam dzięcioł czarny. Słychać jego głos ale tylko raz przeciął nam drogę w bardzo niskim locie.




Dotarłyśmy do terenów podmokłych, kiedyś odwiedzanych przez bobry. Bobry wyniosły się ale teren bardzo urokliwy, teraz podszyt uboższy i można spenetrować teren. Obiecuję sobie jeszcze tu zaglądnąć przed latem.