Ostatnio czytane
Powtórnie przeczytałam "Stryjeńska Diabli nadali" Andgeliki Kuźniak. Pierwszy raz przeczytałam kilka lat temu chyba za szybki, bez refleksji. Teraz lektura zrobiła na mnie większe wrażenie. Bardziej skupiłam się nad tłem historycznym, czasem kiedy żyła artystka a nie tylko jej przeżyciami i artystycznymi dokonaniami.
Zofia Stryjeńska z domu Lubańska urodziła się w 1891 roku w Krakowie, zmarła w Genewie w 1976 roku. Nazywana księżniczką polskiej sztuki albo boginką słowiańską. Była nie tylko malarką ale również scenografką, ilustratorką, projektantką zabawek i wnętrz (dekoracje na statku Batory i Piłsudski, cukierni Wedla, winiarni Fukiera). Pracowała przy pawilonie polskim na Międzynarodowej Wystawie Sztuk Dekoracyjnych i Przemysłu Współczesnego w Paryżu w 1925 roku. Zachwycała się ludowością. Jej słowa a właściwie zadanie: "Porównać typy ludowe innych narodów z urodą i bogactwem fantazji naszego ludu - z jego temperamentem, barwą i wdziękiem" i konkluzja "piękno polskie bije na łeb wszystko".
Książka napisana jest nie tylko w oparciu o dokumenty, zapiski i pamiętniki artystki ale składa się z wielu jej cytatów. Była kobietą niezależną i ekscentryczną od najmłodszych lat, do śmierci. Wszystkie zdjęcia portretów i bożków słowiańskich zrobiłam z książki.
Oto Zofia Lubańska jako dziesięciolatka:
A tak wyglądała Zofia Stryjeńska w 1936 roku:Inspirowała się sztuką ludową, tematyką słowiańską i historyczną. Mnie zachwycają jej Bożki słowiańskie z teki z 1934 roku.Perkun czyli Piorun jak błyskawica, tors sinoniebieski, na szyi salamandra, to mój ulubiony bożek Stryjeńskiej.Miała trudne życie, rozwód, oddzielenie od dzieci, wojna, trudy podróży na emigrację, samotność walka o przetrwanie, brak pieniędzy. Ostatni jej pobyt w Polsce to rok 1947 na wieść o chorobie matki. Na jej pogrzeb już nie udało się przyjechać. Zmarła w osamotnieniu na emigracji.